|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Choco
Administrator
Dołączył: 06 Maj 2015
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 15:12, 14 Maj 2015 Temat postu: Boisko Quidditcha |
|
|
<center>b o i s k o . q u i d d i t c h a
BOISKO MA OWALNY KSZTAŁT, A W OBU JEGO KOŃCACH SĄ UMIESZCZONE TRZY SŁUPKI BRAMKOWE ZWIEŃCZONE OBRĘCZAMI. TRYBUNY WOKÓŁ BOISKA SĄ TAK DUŻE, ŻE SĄ W STANIE POMIEŚCIĆ WSZYSTKICH UCZNIÓW I PRACOWNIKÓW HOGWARTU ORAZ EWENTUALNYCH GOŚCI.
[link widoczny dla zalogowanych] (nie mojego autorstwa)
</center>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Choco
Administrator
Dołączył: 06 Maj 2015
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:40, 14 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
[no to ja napiszę tutaj ;) a nóż-widelec coś ruszy]
.......Idąc właściwie cały czas z opuszczoną głową nie zauważyłem, kiedy nogi przez błonia zaniosły mnie aż pod boisko. Myślami byłem zdecydowanie zbyt daleko, żeby otrzeźwieć i wrócić, oddać się w drogę powrotną. Tyle rzeczy zaprzątało moją głowę, że może nawet lepiej będzie mi tutaj - w miejscu, gdzie o tej porze nikt nie zagląda. Wszyscy z pewnością siedzieli właśnie na obiedzie w wielkiej sali i tylko ja wybrałem się na spacer tak daleko - wiatr targał silnie moją szatę, fruwała na wietrze i wydawała przyjemny dla ucha, otumaniający odgłos.
.......Podniosłem wzrok, zmrużyłem oczy, bo chociaż niebo zasnute było nadal chmurami, to pojedyncze promienie pokonanego przez brzydką pogodę słońca próbowały się przez nie przedzierać. Przysłoniłem oczy dłonią. Powietrze nie należało do przejrzystych, ale z tego końca stadionu, w którym się zatrzymałem, zaraz pod jednym słupkiem bramkowym widziałem jego drugą stronę. Obróciłem się wolno wokół siebie i spojrzałem na wejście do szatni. Nie chciało mi się wracać do szopy na miotły.
.......- Polatałbym sobie... - mruknąłem sam do siebie, wciskając ręce do kieszeni.
.......Odwróciłem się na pięcie i zmierzyłem w stronę szatni. Były tam zapasowe miotły i miałem zamiar polatać trochę, dla rozluźnienia. Postarać się poukładać myśli, a wiadomo przecież że nic tego nie robi tak dobrze jak lekka dawka adrenaliny i pęd powietrza rozbijającego się o twarz. Kiedy właściwie jest następny trening? Miałem ochotę na wysiłek fizyczny.
.......Złapałem jedną z nich, nie patrząc na markę, bo w końcu teraz nie liczyła się prędkość i precyzyjność. Wyszedłem znów na żółknącą już powoli trawę i odetchnąłem głęboko, przymknąłem oczy, uśmiechnąłem się chyba nawet lekko, nie mogąc się doczekać tego uczucia szybowania pod niebem zupełnie bez żadnej ochrony, jaką dawały mugolom samoloty. Dziwne maszyny i dziwne wybory - kiedy można być pod niebem zupełnie wolnym.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Deny
Dołączył: 09 Maj 2015
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:24, 17 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
.....Wiatr na błoniach potargał całkowicie moje włosy, tym samym oznajmiając mi, że dzisiejszy dzień nie był najlepszym, na czytanie przy jeziorze. A szkoda, zawsze lubiłam swoje miejsce, zapewne od pierwszego roku nauki w Hogwarcie. Osobiście jestem zdania, że każdy był w stanie znaleźć tutaj takie swoje miejsce, skrawek ziemi, który mu pomaga nie zagubić się w myślach, które czasem potrafią przejąć nad nami kontrolę. Ja miałam podobnie, nad moją głową już od jakiegoś czasu kłębiły się ciemne, dołujące mnie chmury, a przebywanie wśród ludzi stawało się coraz trudniejsze, o ile nie urządzałam sobie właśnie takich przechadzek gdzieś, gdzie chłód jesiennego wiatru muskał moją skórę.
.....Teraz jednak świadoma warunków pogodowych przyciskałam do piersi tomik starych baśni, nie żadnej księgi, która potrzebna była mi na zajęcia. To było właśnie kluczem do spokoju - brak obowiązków, nawet kilka minut ucieczki od świadomości, jak wiele wymaga od Ciebie otoczenie. Oczywiście nie znaczy to, że byłam w stanie zapomnieć o tym kim jestem, bądź w jakiej sytuacji się znajduję. O nie, to byłoby zbyt piękne i nawet jak na mnie... zbyt tchórzliwe. Można powiedzieć, że to jedynie taka maska, peleryna, którą przykrywa się to, co uciążliwe, mając jednak pełne poczucie istnienia swoich problemów.
.....Mimo wszystko nie chciałam wracać do szkoły, a już na pewno nie teraz. Nie byłam specjalnie głodna, więc pomysł wpychania w siebie na siłę ciepłego jedzenia nie wydawał się w żadnym stopniu kuszący. Wydawało się, że będę tak błądzić bez celu, kiedy dotarło do mnie, że zaledwie kilka metrów dzieli mnie już od boiska do quidditcha.
.....Pewna byłam, że o tej porze nikogo tutaj nie zastanę, ale oczywiście ktoś musiał mi udowodnić, że nie mam racji, a widząc znajomą postać mogłabym nawet powiedzieć, że kącik ust mi zadrżał. Stał póki co i najwyraźniej szykował się do lotu, a ja kierowana jakąś chęcią rywalizacji, nawet tej przyjacielskiej i niegroźnej weszłam szybko do schowka na miotły i po wzięciu jednej od razu na nią wsiadłam i podleciałam do Ian'a.
.....- Może gdybyś tyle nie myślał przed startem, to nie zostałbyś w tyle. - Mruknęłam by zaraz za nim wbić się już w górę i zawisnąć kilkanaście stóp nad ziemią, czując jak chłodny wiatr rozwiewa moje włosy. Tutaj na górze chłód był nawet bardziej odczuwalny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Choco
Administrator
Dołączył: 06 Maj 2015
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:41, 17 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
.......Przymknięte powieki przepuszczały nadal dużo światła na tęczówki, ale uniemożliwiły rozglądanie się, a zatopiony we własnych myślach nawet nie pomyślałem, że ktoś jeszcze pojawi się o tej porze na stadionie. Marcel z pewnością włóczył się gdzieś po zamku, nie szukając towarzystwa, a poza tym nikt tutaj nie przychodził. Zmarszczyłem brwi, kiedy moją szatą targnął niespodziewanie bliski i niespodziewany podmuch wiatru. Okazało się oczywiście, że to nasza narwana kapitan, która najwidoczniej też nie miała dziś nic lepszego do roboty. Odwróciłem się przez ramię i mocno mrużąc oczy popatrzyłem na sylwetkę dziewczyny, która zawisła parę stóp nad ziemią. Że też właśnie ona musiała zostać kapitanem - niesłychane.
.......- Ja nigdy nie zostaję w tyle - powiedziałem, a usta nie drgnęły mi nawet odrobinę w stronę uśmiechu, chociaż ton głosu nie był zbyt poważny. Po prostu rozpamiętując wszystko, co ostatnio rozgrywa się w świecie czarodziejów chyba stałem się niezdolny do uśmiechu.
.......Mimo wszystko nie zamierzałem zostać w tyle, więc szybko wsiadłem na miotłę. Nie zastanawiałem się zbytnio, czy przeszkadza mi towarzystwo. Gdyby dzisiaj był któryś z moich gorszych dni z pewnością zignorowałbym zaczepkę i wrócił do zamku. Ale najwidoczniej Riss dobrze trafiła, dlatego pozwoliłem jej zostać trochę przed sobą. Dopiero później, kiedy wzniosłem się na wysokość trzech obręczy bramki zakręciłem ostro, podlatując do trybun. Na moment straciłem dziewczynę z oczu.
.......Z góry widziałem dokładnie zarys zamku i refleksy jeziora, za to drugi jego brzeg tonął we mgle, która nie rozeszła się nawet do południa. Było całkiem ciepło, a jednak opary unoszące się nad zbiornikiem rozlewały się taż na błonia i sprawiały, że powietrze nie było perfekcyjnie przejrzyste. Zakazany Las był jak czarna dziura pośród blaknącej zieleni. Wyhamowałem ostro, zawróciłem miotłę, dopiero po długiej chwili dostrzegając Krukonkę.
.......- Co tutaj w ogóle robisz? Nie sądziłem że kogoś spotkam. Ostatnio jesteś zwłaszcza nieosiągalna - powiedziałem luźnym tonem, za którym jednak czaiła się swoista obawa i czujność, jakie słowa padną w odpowiedzi.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Choco dnia Nie 20:41, 17 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Deny
Dołączył: 09 Maj 2015
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:00, 17 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
.....Z trudem powstrzymałam się od komentarza, uznając, że lepiej będzie po prostu puścić jego słowa mimo uszu, tym bardziej, że już po chwili sam był w powietrzu. Minął mnie zajęty sobą, możliwe, że własnym pragnieniem poczucia wolności. Nigdy nie zastanawiałam się, czy Ian się tutaj dusi, w obliczu ostatnich wydarzeń dotarło do mnie o ile rzeczy mogłam spytać kiedyś, a o które teraz strach było pytać.
.....Nawet w głowie nie miałam chęci ścigania go, podążania za nim. Ostatecznie nie byliśmy już dziećmi, a ja dochodziłam do wniosku, że czasem łatwiej się czemuś przypatrzeć, kiedy tkwi się w miejscu, a tylko obiekt obserwacji bezustannie się przemieszcza. Jednakże ta metoda zostawiała gorzki smak żalu, którego jeszcze nie byłam w stanie sobie wyjaśnić. A może wyjaśnienie znałam już od dawna, jedynie nie chciałam dopuścić go do głosu?
.....- Może po prostu nie starasz się mnie osiągnąć? - Poprawiłam kosmyk włosów, co równie dobrze mogłam sobie darować, bo w tym czasie wiatr potargał już kolejne dwa pasma. Patrzyłam bez cienia emocji w jego zielone oczy, jakby chcąc dojrzeć w jaki sposób zrozumiał moje słowa. Brutalna szczerość była jednym z moich ulubionych aspektów rozmowy, w chwili niebezpieczeństwa obie strony mogły uznać ją za żart - bardzo wygodne rozwiązanie.
.....- Byłam nad jeziorem, wydawało mi się, że wracam do zamku, ale przyszłam tutaj. - Skrzywiłam się lekko, gdy dotarło do mnie, że taka jest prawda. Ostatnio coraz częściej traciłam kontakt z rzeczywistością, zapominając o tym, co dzieje się dookoła. .....- A ty? Dlaczego nie jesteś na obiedzie? Omylnie mogłabym uznać, że chcesz zrobić niespodziankę pani kapitan i popracować nad swoją techniką. - Zmieniłam szybko temat na jego osobę, prostując się nieco bardziej na miotle, aby było mi wygodniej.
.....W sumie... wydawało mi się, że to Ian ostatnio był nieosiągalny, ale może miał racje? Może od czasu, kiedy wszelkie domysły stały się bardziej przejrzyste coraz częściej zdarzało mi się znikać? Cóż, nawet jeśli to prawda, to przyznanie się do tego nie wchodziło w grę. W ostatecznym rozrachunku, małe jest prawdopodobieństwo, że wykaże jakieś większe zainteresowanie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Choco
Administrator
Dołączył: 06 Maj 2015
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 10:49, 18 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
.......Subtelnie tylko ukryłem to, że uraziły mnie jej słowa, chociaż nie mogłem odmówić im prawdziwości i trafienia w sedno. Faktycznie, ostatnio wszystko zeszło na drugi plan, wszystko co kiedyś było najważniejsze, nawet nasza przyjaźń. Co więcej, robiłem to zupełnie świadomie, a jednak miałem z tego powodu teraz wyrzuty sumienia. Opadłem lekko na miotle w dół, zrównując się wysokością z dziewczyną. Mogłem próbować żartować na ten temat, ale czy to tylko nie podkreśliłoby, jak jest naprawdę ostatnio między mną i innymi uczniami? W każdym razie to, co miało być przyjemną pogawędką nagle, bardzo nieoczekiwanie i nieprzyjemnie stało się wytykaniem wyrzutów i wad.
.......- Może - przyznałem w końcu, uznając że Rissa i tak pozna, kiedy skłamię.
.......Odetchnąłem, słysząc jej kolejne słowa. Nie miałem zamiaru powiedzieć jej, co tak naprawdę zaprząta mi głowę już od dłuższego czasu. Z pewnością zdawała sobie z tego podświadomie lub świadomie sprawę, ale myśleć o tym a ubrać to w słowa to dwie różne rzeczy. Nigdy nie pomyślałem, że mógłbym zranić kogoś bliskiego, a później na myśl przychodziło mi że to co robię - co mam w planach zrobić - nie zrani nikogo mi bliskiego. Przecież to nawet forma ochrony... Wiem co na ten temat powiedziałaby blondynka. Że taką ochronę mogę sobie do dupy wsadzić. Nie była jednak ani ona ani nikt inny w stanie zmienić mojego podejścia do sprawy. M u s i a ł e m zrobić to, co było mi przeznaczone.
.......- Zbieram myśli - odpowiedziałem po długiej chwili milczenia. Wiatr lekko zbijał nas z naszych pozycji, miotły targały czasem pod jego wpływem. Właściwie nie miałem pojęcia, co jeszcze jej powiedzieć. - Do meczu jeszcze dużo czasu, ale trening mogłabyś jakiś zorganizować, żeby nam się drużyna nie rozleniwiła. Ryan na przykład ciągle tyje, niedługo nie będzie mógł wsiąść na miotłę - powiedziałem z zjadliwym uśmiechem, jednocześnie przypieczętowując swoją dezercję z niewygodnego tematu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Deny
Dołączył: 09 Maj 2015
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:37, 18 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
.....Właściwie to nie musiał wcale potwierdzać moich słów, znałam odpowiedź i tylko gdzieś tam głęboko w sobie chowałam uczucia, jakie towarzyszyły prawdzie. Może to też było objawem mojego tchórzostwa? W głowie już tyle razy wyobrażałam sobie, jak spowiadam się przed nim z każdej swojej obawy, tylko, że te obawy były niczym w porównaniu do strachu przed jego odpowiedzią. Tym, że się nie przejmie, a jeszcze bardziej... że całkowicie się ode mnie odwróci. Paradoksalnie przez ostatnie dni rzadziej się z nim widziałam właśnie po to, aby nie odczuć jego niechęci do spędzania czasu ze mną.
.....Kiwnęłam lekko głową. Zbiera myśli? Aż strach pomyśleć, co też siedzi mu w głowie. Kiedyś, kiedy byliśmy mali nie bałabym się zapytać, a raczej nie musiałabym, bo każda idea rodząca się w głowie jednego z nas, chętnie została przekazywana pozostałej dwójce. Się pozmieniało... Blaze nawet nie chciałby słuchać, a Ian zapewne i tak by nie powiedział.
.....- Nie przypominam sobie, aby przybrał na wadze, ale to ciekawe, że tak dbasz o figury naszych zawodników. Chyba sama powinnam zacząć się pilnować. - Uśmiechnęłam się lekko. Może nie był to radosny, wesoły śmiech, ale miło było wiedzieć, że mój przyjaciel wciąż potrafi unieść kąciki moich ust w górę. - Co do treningów, to spokojna głowa, obiecuję, że jeszcze będziecie przeklinać mnie w myślach. - W oczach moich pojawił się niebezpieczny błysk, kiedy spojrzałam na niego. Jednak po chwili spojrzenie mi złagodniało.
.....- Obiecaj, że przestaniesz mnie unikać. - Wiem, że było to niewygodne i wiem, że sam uciekł od tego tematu. Przygryzłam nieco dolną wargę ust spoglądając w dół, na boisko. Chyba zawsze taka byłam, mówiłam to, co chciałam powiedzieć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Choco
Administrator
Dołączył: 06 Maj 2015
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 10:47, 05 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Hohoho, jakiś napływ weny czuje! :v
.......Zmarszczyłem lekko brwi w wyrazie, który miał mówić "wierz mi, że to najszczersza prawda", a przy okazji rozładować też nieco atmosferę. Nie widziałem sensu w rozmowie, gdzie jedno drugiemu nie do końca chce powiedzieć całą prawdę, gdzie ja nie mam zamiaru mówić jej o swoich planach. Rissa by nie zrozumiała, trwałem w tym przekonaniu, bo to było łatwiejsze wytłumaczenie na własne tchórzostwo. Poza tym... To egoistyczne, ale nie chciałem zostać sam. Znałem sytuację domową tej dziewczyny na tyle, żeby wiedzieć, że nie ma powodów do zostania śmierciożercą. Ja nie zrozumiałbym jej - ona mnie. Nie widziałem w tym sensu, ale jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że to wszystko zaczyna nas dzielić, powstaje nieprzyjemny dystans. I, do cholery, chciałem coś na to poradzić. Naprawdę chciałem, przy utrzymywaniu, że na nikim nigdy nie będzie mi zależało.
.......Dobrze się rozmawiało, kiedy spięcie w końcu trochę zniknęło, a miotła poszybowała znów lekko w górę. Myśleć o czymś innym. Poza tym uśmiech na twarzy blondynki wyglądał obiecująco, jakby wszystko o co miała do mnie żal zostało na razie odsunięte.
.......Słysząc jej słowa jakby automatycznie zleciałem nieco w dół, żeby znaleźć się na jej poziomie. Położyłem swoją dłoń na jej ramieniu, a później zjechała ona w dół, aż do dłoni. Kontakt fizyczny chyba nigdy nie robił na nas wielkiego wrażenia, a chciałem jej pokazać, że nadal ta znajomość się liczy, że ja jej nie zostawię... Przynajmniej nie teraz. Jeszcze nie dziś. Kiedyś przyjdzie taki czas, ale na razie mogę go odwlec.
.......- Przestanę cię unikać - powiedziałem zupełnie szczerze, kiedy palce zaplatały się na jej drobnej dłoni. I przez chwilę patrząc jej w oczy myślałem, że tak już będzie na zawsze - tak dobrze i ciepło. A jednak życie wypierze nas kiedyś z tych dziecięcych nadziei. - Już się boję, pani kapitan - mruknąłem i otrząsnąłem się lekko, przyjmując na twarz dwuznaczny wyraz politowania i odrobiny zazdrości. - Serio, czemu tylko my mamy babę za kapitana? - zapytałem, ale raczej sam siebie, rozbawiony.
.......Rozłączyłem szybko nasze dłonie, niezbyt długo ciesząc się ciepłem i spokojem w sercu, wiedziałem, że nie mogę do niego zbyt przywyknąć, bo decyzja stanie się jeszcze cięższa. Obniżyłem lot, w końcu stopami twardo stając na ziemi. Zakończył się moment zabawy. Niedługo zaczynają się lekcje i nie spieszyło mi się może na nie za bardzo, ale to czas wracać. Odwróciłem się przez ramię.
.......- Chodźmy. Zaczyna się robić zbyt zimno, żeby być w powietrzu bez szaty - rzuciłem, uśmiechając się lekko sam do siebie, kiedy odnosiłem miotłę i miałem pewność, że Laurissa tego wyrazu nie zdoła zauważyć.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Choco dnia Pią 10:47, 05 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Deny
Dołączył: 09 Maj 2015
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:31, 05 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Hoho, menszu, cóż to za dobry dzień w takim razie? :v
.....Bardzo często w myślach przeprowadzałam rozmowy z innymi osobami, wśród nich był też Ian. W głowie mogłam mu powiedzieć wszystko, co chciałam, co mnie męczyło, mogłam poprosić o wszystko i nie bać się, że zniknie, rozpłynie się w jednej chwili. Jednak prawdziwa rozmowa była znacznie trudniejsza. Teraz nie ja decydowałam, jaka będzie reakcja chłopaka, więc nawet nie próbowałam pokazywać się od tej prawdziwej, ale też słabej strony, która kurczowo chciała go przy sobie zatrzymać. Póki co jeszcze tutaj był - tak to sobie tłumaczyłam. Patrzyłam w jego oczy, gdy znalazł się na moim poziomie, a mięśnie rozluźniły się w chwili, kiedy wyczułam jego dotyk na ramieniu, później na dłoni.
.....Te momenty pokazywały ile to czasu nasze losy przeplatane są już ze sobą. Właśnie teraz było to takie namacalne, kiedy czułam, jak moje palce całkowicie chowają się w jego dużej, męskiej już, a nie chłopięcej dłoni. Nie przeszkadzały mi takie gesty, a wręcz przeciwnie, uwielbiałam to ciepło i stateczność dotyku. Gdyby ode mnie to zależało znacznie częściej korzystałabym z takiej bliskości, ale i do tego nie wypadało się przyznać. Żadne z nas nie chciało być tym gorszym, żadne nie zamierzało się przyznać, że potrzebuje tego bardziej, niż drugie. Obrzydliwa, dziecięca wręcz rywalizacja, która zatruwała tę relację, ale oboje się na to godziliśmy. Pozwalaliśmy by to, co nas łączy, psuło nas równocześnie.
.....- Nie zaczynaj Ramsay, bo będziesz czyścił za karę ochraniacze. - Nie czułam potrzeby dziękowania mu za to, że nie będzie już mnie unikał, zapewne oboje nie chcieliśmy ciągnąć tego tematu. Dostałam swoje potwierdzenie - tyle wystarczy. Nie mniej jednak zmiana tematu, chociaż wypowiedziana w żartach sprawiła, że moje mięśnie po błogim odpoczynku spięły się raz na zawsze zapominając o chwili rozczulenia. - Poza tym nie wiem na co narzekasz, urodzony ze mnie przywódca. - Mimo wszystko sama zażartowałam, ale niebezpieczny, drapieżny wręcz błysk w moich oczach na pewno nie umknął chłopakowi.
.....Sama wylądowałam niedługo po nim, w zasadzie miałam w planach dłużej polatać, jednak w Ian'ie było coś takiego, że człowiek czasem sam nie wiedział, kiedy przystawał na jego słowa. Kiwnęłam wiec jedynie głową i także odniosłam swoją miotłę, by następnie wraz z nim skierować się do zamku.
.....- Prawdę mówiąc lepiej czuję się tutaj, na zewnątrz. - Mruknęłam jeszcze, mimowolnie, a może właśnie z premedytacją. Nie była to forma użalania się nad sobą, przynajmniej taką mam nadzieję.
<oboje>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|