Forum www.hohogwart.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Bal Bożonarodzeniowy
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.hohogwart.fora.pl Strona Główna -> Bal Bożonarodzeniowy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Choco
Administrator



Dołączył: 06 Maj 2015
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:47, 16 Cze 2015    Temat postu: Bal Bożonarodzeniowy

<center>Witaj na Balu Bożonarodzeniowym!</center>
Jest to jedyna i niepowtarzalna, wielka okazja, żeby się pobawić, potańczyć, spotkać ze znajomymi, przywdziać piękne kreacje. Na balu obecne są same szychy świata magii (podobno ma zawitać sam minister magii) i chociaż atmosfera panująca w świecie czarodziejów temu nie sprzyja, to panuje tutaj niesamowity, magiczny nastrój.
Sala już przebrała się w swoją szatę, przywdziała chłodne, zimowe kolory, czekając na pary, które zdecydowały się przyjść zabawić (to nic, że obecność przewidziano za obowiązkową). Każdy miał proste zadanie: zaprosić osobę, z którą będzie tańczył, przywdziać uroczyste ubranie i dobrze się bawić.
Odpowiedni nastrój zapewniać będzie później Anthony Carrol wraz ze swoim zespołem muzycznym, jednak na początku bohaterom towarzyszyć będą wyniosła orkiestra i chór uczniów przygotowujący się specjalnie na tę okazję.

<center>

p a r y

Aurora Middleton i Ezra Bennett

Gemma Arterton i Syriusz Black

Katie Timms i Mykew Oswald

Abigail Haggis i Blaze Hathoway

Laurissa Earnshaw i Ian Ramsay

Evelyn Sullivan i Ryan Willow
</center>

<center>informacje dodatkowe</center>
Bal zaczyna się punkt 18. Pierwszy taniec wykonują prefekci ze swoją parą, niedługo później dołączają nauczyciele i inni uczniowie. Jest on obowiązkowo walcem. Później można zjeść coś i napić się przy ciągle uzupełnianych stołach w rogach sali, porozmawiać, bawić się.
*będę uzupełniać na bieżąco, jeśli coś mi się przypomni.


PS. Tak, w tym temacie piszemy już o balu, o przygotowaniach, itp.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Choco dnia Nie 15:27, 21 Cze 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Choco
Administrator



Dołączył: 06 Maj 2015
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 0:37, 18 Cze 2015    Temat postu:

........Czułem się wyjątkowo niezręcznie i nie miało to nawet nic wspólnego z ubieranymi na siebie właśnie eleganckimi ubraniami, które gryzły mnie nieprzyjemnie w kark i piły pod pachami. Nie wpływało na to nawet to, że nie przywykłem do tego typu imprez nigdy i chyba to się już nie zmieni. Ba, patrząc w lustro w łazience przy naszym dormitorium wydawało mi się, że wyglądam przyzwoicie przystojnie. Różdżkę też zamierzałem wziąć jak zwykle ze sobą, nigdy przecież nie wiadomo, co może wydarzyć się na balu. Nie stresowało mnie nawet to, ile będzie tam wyśmienitych twarzy znanych w całym świecie czarodziejów albo że jeden krok w tańcu i wypierdolimy się na ziemię z Rissą.
........Właśnie. O to chyba chodziło. Zaprosiłem Laurissę w przypływie chwili, nie bardzo nawet wiedząc, czy się zgodzi. Oczywiście podejrzewałem, że tak będzie, ale zastanawiałem się też, czy to nie będzie... Niezręczne. Spotykaliśmy się zawsze na panelu przyjaźni, a na bal nie zaprasza się przyjaciółki. Nie chciałem stawiać jej w niezręcznej sytuacji, dlatego przyjęcie zaproszenia wywołało nieopisaną ulgę, która wymalowała mi się na twarzy i która bardzo ją rozśmieszyła - a to dopiero był przyjemny widok, bo nie śmiała się od dawna. Pomyślałem, że jednak nie będzie tak źle, ale teraz kiedy znów byłem sam, mogłem przyznać się sam przed sobą:
........- Stresujesz się, stary.
........To brzmiało dziwnie w moich ustach, kiedy wypowiadało się na głos. Zmarszczyłem brwi, bo w drzwiach do łazienki pojawiła się najjaśniejsza głowa, jaka uczęszcza do szkoły.
........- Mówisz sam do siebie, Ramsay? - zapytał Marcel, a na jego twarzy pojawił się nikły cień uśmiechu. Jak miło, że sprawiam ostatnio, że wszyscy mają się z czego śmiać. Zbyłem to machnięciem ręki i wyszedłem z pomieszczenia.
........Dawno nie trzęsły mi się dłonie i nie podejrzewałem nigdy, że nastąpi to przed ostatnim balem bożonarodzeniowym w Hogwarcie. Nawet w mojej głowie brzmiało to tragicznie. Spojrzałem na kolegę, który nawet nie zaczął się przygotowywać. Jego partnerka, kimkolwiek była i o ile w ogóle jakąś miał będzie niezadowolona. Cóż, to nie mój biznes. Wyszedłem swobodnym krokiem, tak przynajmniej miał wyglądać, bo czułem się jakbym zamiast stawów w kolanie miał same kości. Nie mogłem powstrzymać się od ciągłego, natrętnego poprawiania włosów i rozglądania się po pokoju wspólnym. Tutaj chyba się umówiliśmy. Chyba, bo żadne takie słowa nie padły, ale z Rissą rozumiemy się często bez słów.
........Czułem się zażenowany, naprawdę niezręcznie, patrząc na wystrojone pary i pojedyncze okazy samotnych uczniów. Panował tutaj przyjemny gwar, ale wcale nie sprawiał, że czułem się lepiej. Wręcz przeciwnie. Już nie mówiąc o tym, że obecnie nie bale były mi w głowie. To nie jest czas na wątpliwości, upomniałem się sam siebie, zajmując swoje zwyczajowe miejsce w fotelu.


Przepraszam za szajs. Proszę pisać, śmiało ^-^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deny




Dołączył: 09 Maj 2015
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 2:54, 18 Cze 2015    Temat postu:

.....Uniosłam dłonie do karku, aby zaraz ściągnąć z szyi srebrny medalion i odłożyć go do szkatułki. Nie pasowałby mi do dzisiejszej kreacji, poza tym nie wypadało zignorować naszyjnik, jaki trzy dni temu przysłali mi rodzice. Zapięłam go więc w miejscu medalionu i stanęłam przed lustrem po raz ostatni. Dookoła kręcił się jeszcze kilka osób, przy tym też Aurora. Obie sobie pomagałyśmy, pewnie dlatego tak sprawnie poszło.
.....Przejechałam palcami po czarnym, gładkim materiale, dopasowanym do ciała. U dołu widniało rozcięcie na nogę, a za mną ciągnęły się jeszcze ciemne fale tkaniny. Muszę przyznać, że miło było zamienić mundurek na coś eleganckiego, chociaż nigdy nie odnajdywałam szczególnej przyjemności w uczestniczeniu w podobnych wydarzeniach. Mimo to nie stresowałam się specjalnie, cieszyło mnie to, że nie idę z nikim przypadkowym, a już na pewno nie będę musiała obawiać się towarzystwa Dravena, kiedy przy moim boku będzie Ian. Ta myśl szczególnie mnie uspokajała.
.....- Prześlicznie wyglądasz, jeśli Ezra zrobi coś nie na miejscu daj mi znać, a ja już załatwię mu wycisk. - Odwróciłam się do Aurory, którą zobaczyłam w odbiciu, a która naprawdę w tej chwili emanowała kobiecością i delikatnością. Miałam dziwne wrażenie, że chociaż obie jesteśmy ubrane na tą samą okoliczność, to jednak ciężko nas do siebie porównać. - Pójdę już do pokoju wspólnego, sprawdzić, czy Ian już tam jest. - Poinformowałam ją jeszcze, mimowolnie uśmiechając się, bo w głowie po raz kolejny odtworzyłam scenę tego, jak przyjaciel mnie zapraszał.
.....Wyszłam swobodnym krokiem, nie czując nawet różdżki zamocowanej na podwiązce w taki sposób, aby praktycznie nie dało się jej dostrzec. Znacznie łatwiej było jednak wypatrzeć Ramsay'a siedzącego w fotelu i poprawiającego włosy. Przechyliłam nieco głowę na bok, podchodząc do niego, po drodze ignorując spojrzenia, czy też brak spojrzeń ze strony innych uczniów.
.....- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że stresujesz się balem? - Wyrwałam go z zamyślenia, teraz mogąc mu się lepiej przypatrzeć. Wyglądał naprawdę dobrze i trzeba przyznać, że takie wydanie mu pasowało bardziej, od szkolnego mundurka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maru
Gość






PostWysłany: Czw 15:27, 18 Cze 2015    Temat postu:



Ostatnio zmieniony przez Maru dnia Nie 15:48, 27 Wrz 2015, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Choco
Administrator



Dołączył: 06 Maj 2015
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 0:37, 19 Cze 2015    Temat postu:

........Tak to już bywa z naturalnymi ludzkimi odruchami - zdradzą cię i twoje zamiary bezlitośnie, niezależnie od kontroli własnego umysłu, kiedyś i tak wyrwą się spod jego siły. Nawet spod siły umysłu niczego sobie, całkiem sprawnego. Tak to już więc bywa, że czasem myśli się dopiero kiedy się coś zrobi i posiada się świadomość, że ta osoba widziała. Nie da się cofnąć podjętych kroków i nic nie sprawi, że czas się cofnie, że zdążysz przemyśleć pewne sprawy ponownie. Trzeba nadal grać, trzeba nadal żyć i odnajdywać się w tej sytuacji, w którą rzucił nas los lub w którą... Czasem wepchniemy się sami.
........Niekoniecznie chciałem poderwać się do pionu od razu, kiedy rozproszył mnie głos przyjaciółki. Właściwie wcale nie chciałem poprawiać znów kołnierza, który wgryzał mi się w kark, sprawdzić godziny ani zrobić tysiąca innych nerwowych gestów, które tylko potwierdzały jej słowa. Jak mnie irytowało to, że wygląda tak spokojnie! Nie ważne w czym, musiałem być lepszy. Nie ważne, jak piękna to była relacja, zawsze psuła ją niepotrzebna ambicja. Tak już było, oboje wiedzieliśmy o tym. Ale cholera, chciałbym być spokojny i patrzeć na nią z satysfakcją, jak się stresuje. Chciałbym stać tak spokojnie jak ona, cieszyć się tak, jak cieszyli się teraz inni uczniowie w pokoju wspólnym na wieży. Odchrząknąłem, patrząc na ubraną w ciemną, elegancką suknię Laurissę.
........Dla odmiany chciałbym móc coś powiedzieć, ale słowa jak na złość znikały. Nie codziennie obserwowało się ją tak wystrojoną, czasem można łatwo było mi zapomnieć, chyba zbyt łatwo zważając na to, że na bal idziemy razem, że oprócz bycia moja przyjaciółką jest także kobietą. Nie wiem już, czy mi bardziej ulżyło, czy jeszcze jeden ciężar spadł mi na ramiona, kiedy zobaczyłem jak wygląda. Z jednej strony będę mógł być blisko, ale z drugiej... Nie miałem pojęcia, jak wyglądają jej sprawy sercowe. Zamrugałem szybko, czując, jak robi mi się gorąco.
........Pierdolony garnitur. To wszystko to ten garnitur.
........– Nie stresuję się balem. – Kłamstwo było niewinne, z resztą oboje wiedzieliśmy, że jest zupełnie inaczej. Przez upływającą właśnie minutę moje ciało zdradziło ten fakt już jakiś tysiąc pięćset razy. Objąłem jej sylwetkę jeszcze jednym spojrzeniem. – Co to za perfumy? Normalnie ich nie używasz – stwierdziłem, po czym skinąłem głową na drzwi i przepuściłem ją przodem pomiędzy fotelami ściśle ustawionymi przy kominku.
........Zamiast mówić, że pięknie wygląda po prostu szedłem za nią, nieco zbyt ponury jak na radosną sytuację. Nie tak, że wzrok ślizgał się po czym nie powinien. Dopiero kiedy zeszliśmy z wieży i znaleźliśmy się na korytarzu odezwałem się ponownie.
........– Ciekawe gdzie ukrywałaś tę kieckę – zamyśliłem się z głupim uśmiechem na twarzy. – Spróbuj kiedyś może przyjść w niej na rodzinną imprezę, rodzice znajdą ci kandydata na narzeczonego w kilka sekund. Nawet nie dziwię się, że tego nie robisz.
........Wyciągnąłem dłoń zupełnie bez wahania. Jeśli mamy być parą na balu, powinniśmy nią być. Poza tym teraz dopiero trochę się rozluźniłem, czując że to nic nowego, nic innego. Ludzie przyzwyczaili się, że wszędzie jesteśmy razem. Wyprostowałem się lekko, z pewnego rodzaju chorą satysfakcją zauważając, że nawet w seksownych, wysokich szpilkach dziewczyna nie jest wyższa ode mnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deny




Dołączył: 09 Maj 2015
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 1:50, 19 Cze 2015    Temat postu:

.....Dookoła pełno było roześmianych par, szczególnie dziewczyny wydawały się być zadowolone z tego, w jaki sposób przyjdzie im spędzić dzisiejszy wieczór. Byłabym oszustką, gdybym sama powiedziała, że jestem ponad to. Oczywiście trudno w moim przypadku mówić o wielkiej ekscytacji, nie mniej jednak odkąd wiedziałam, że idę z Ian'em mogłam skupić się jedynie na pozytywnych aspektach tego wieczoru. Przede wszystkim przy nim wiedziałam na czym stoję, a przynajmniej tak mi się wydawało. Poza tym znał mnie dobrze i nie musiałam nikogo udawać, czym więc miałam się przejmować?
.....Zaskoczyła mnie jednak postawa mojego partnera. Nie będę przy tym ukrywać, że rozbudziła przy okazji we mnie uczucie satysfakcji. Może to niegrzeczne, ale i tak nie mogłam nic na to poradzić. Może to efekt uboczny długości naszej znajomości? Przy tym rywalizacja nadawała temu wszystkiemu realności, a może ja sama tak to sobie tłumaczyłam, aby nie wyjść na zadufaną w sobie pannę.
.....- Ładne, prawda? - Wiedziałam, że pierwsze jego słowa do prawdziwych nie należały, więc dałam już mu spokój i skupiłam się na dalszej wypowiedzi. Nieco zaskoczyło mnie to, że zauważył perfumy, chociaż w zasadzie to było w jego stylu. - Kupiłam je z Aurorą całkiem niedawno. - Dopowiedziałam jeszcze, po czym za jego gestem skierowałam się w stronę wyjścia.
.....Wyszliśmy oboje z dormitorium i miałam takie wrażenie, że dopiero teraz Ramsay zaczął być sobą. Czyżby naprawdę aż tak się stresował? No cóż... miło, że to nie ja z naszej dwójki jestem w takim położeniu. Poza tym cieszyło mnie, że już wraca do siebie, jego podenerwowanie psuło jedynie efekt, a trzeba mu przyznać, że wyglądał dojrzalej, niż zwykle. Coraz częściej łapałam się na tym, że nie jest już małym chłopcem, dziś miałam to przedstawione, jak na dłoni.
.....Chociaż nie powiedział mi żadnego komplementu, jakiego mogłaby się spodziewać każda dziewczyna w takiej sytuacji, to jednak nie pozostał całkowicie cicho. Pokręciłam zaraz głową na boki, uśmiechając się pod nosem. No cóż, raczej zwykłe "pięknie wyglądasz" było zbyt banalnym tekstem według pana Ramsay'a.
.....- Aż tak ci spieszno, aby zobaczyć mnie na ślubnym kobiercu? Nie masz co liczyć na rolę świadka. - Odpowiedziałam z przekąsem, ale oboje doskonale wiedzieliśmy, że jedynie żartuję. Przy okazji korzystając ze swobody tej wypowiedzi wyciągnęłam dłoń i przyjęłam jego uchwyt. No więc wszystko już jasne, idziemy razem na bal i coś mi mówi, że chyba większość uczniów będzie tym faktem mniej zaskoczona, niż my sami. - Poza tym wolę nie kusić losu, przy tobie przynajmniej czuję się bezpiecznie. - Tak, to był komplement, a na te akurat zbyt często liczyć nie mógł. Bądź, co bądź było to prawdą. Coś mi mówiło, że zaproszenia od na wpół obcych kolesi bym odrzuciła i koniec końców przyszła na bal sama. To z kolei wiązało się z niebezpieczeństwem, jakim było spotkanie z Draven'em. Miał coś takiego w sobie, że pokazywał się w pobliży w najmniej odpowiednim momencie. Teraz jednak nie zamierzałam myśleć o nim, ani nawet o tym, że na pewno byłby mile widzianym przez rodziców kandydatem na mojego męża. Dziś miałam mieć szesnaście lat, bawić się dobrze w towarzystwie Ian'a i chociaż spróbować zapomnieć o problemach.
.....Ruszyliśmy oboje, wraz z innymi parami, w stronę Wielkiej Sali. Teraz miałam jeszcze lepszy humor, świadoma tego, że z Ian'em musimy naprawdę dobrze wyglądać. Nigdy nie miałam ambicji, aby być jakąś wyjątkowo rozpoznawalną panną w szkole, po prostu miło jest wiedzieć, że jak już ktoś na ciebie patrzy, to nie robi tego z obrzydzeniem, czy też prześmiewczo.
.....Dotarliśmy do celu, a ja prześlizgnęłam wzrokiem po zgromadzonych. Między innymi natrafiłam spojrzeniem na Gemmę, która stała przy Syriuszu i posłałam im uśmiech w połączeniu ze skinieniem głowy.
.....- No to jesteśmy, mam nadzieję, że pamiętasz jeszcze, jak się tańczy. - W mych oczach zaigrał cwaniacki błysk. Niby miałam mu nie dokuczać, ale jednak teraz było to silniejsze ode mnie, prawda była jednak taka, że mój spokój nieco ustąpił miejsca drobnemu podenerwowaniu, już teraz, kiedy wiedziałam, że jesteśmy już na miejscu. Najłatwiej zatem było skupić się na moim partnerze. - Jeśli chcesz, to mogę nas poprowadzić. - Zachichotałam cicho, ale w głowie przypominałam sobie wszystkie lekcje tańca, nie tylko ze szkoły, ale też z domu. Na parkiecie wszystko było łatwiejsze, wtedy jedynie tańczyłam, nie myśląc o tym, moje ciało samo się poruszało. Najgorszy był ten czas oczekiwania, kiedy wydawało mi się, że mogłam zapomnieć o wszystkim, co tak naprawdę jest zakorzenione w moich ruchach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Choco
Administrator



Dołączył: 06 Maj 2015
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:40, 19 Cze 2015    Temat postu:

........Wyjątkowo rzadko zdarzało się, że Laurissa pozwalała sobie na takie słowa, a w tych okolicznościach być może zakrawało to nawet na urocze, że powiedziała te słowa na głos. Fakt, mogła czuć się przy mnie bezpiecznie, nie pozwoliłbym, żeby coś jej się stało - to z jednej strony, a z drugiej wcale nie ograniczałem tym samym jej wolności jak natrętny ojciec z mają kontroli własnego dziecka.
........Pytanie tylko - jak długo będzie można na mnie polegać? Jak długo będę barierą ograniczającą zło i kiedy stanę się nim we własnej osobie? Nie mogłem pozwalać sobie na wątpliwości, nawet nie kosztem przyjaciółki. Wątpliwości były tym, co mogło mnie zepchnąć z wybranej ścieżki, co mogłoby i z pewnością wpłynęłoby na moje decyzje. Otrząsnąłem się z myśli, prowadząc nas oświetlonymi korytarzami szkoły, przechodząc przez korytarze i schody, które zmieniały nagle tor ruchu. Wszędzie było pełno ludzi. To miał być piękny wieczór, bez stresu, bez presji. Miał być naprawdę magiczny i faktycznie same dekoracje sprawiały, że tak właśnie się czułem. Jakby wyrwany z wiru, w który ostatnio zostałem pchnięty.
........– Jeszcze cię trzyma to uderzenie od tłuczka, którego jakiś kretyn nie przypilnował? - zażartowałem niewinnie, przyciągając ją nieco bliżej do siebie. – Jesteś wyjątkowo zbyt uprzejma, mógłbym pomyśleć że naprawdę cieszysz się na myśl o balu – uśmiechnąłem się do niej ciepło. Tak to już z nami było. Na raz zazdrościliśmy sobie i chcieliśmy za wszelką cenę być lepsi od tego drugiego, a później robiło się luźno, wpadała przyjacielska atmosfera. Nie zastanawiałem się, dlaczego tak jest. Najważniejsze, że było.
........Kiedy dotarliśmy na miejsce automatycznie podążyłem wzrokiem za spojrzeniem towarzyszki i kiedy padł on na brązowowłosą przyjaciółkę Gemmy poczułem się jakoś... Dziwnie. Zadarłem lekko głowę w wyrazie powitania znajomych, ale nie oczekując, że otrzymam odpowiedź odwróciłem spojrzenie. Ostatnio Gabrielle i jej przyjaciółka zachowują się niezrozumiale w stosunku do mnie - sam nie wiem już, jak to interpretować. Szybko rozproszyły mnie od tych myśli inne pary, wśród których rozpoznawałem część twarzy, ale nie oszukujmy się - nawet nie połowę. Chociaż byłem już na siódmym roku, to nadal nie miałem pojęcia, z kim i z jakiego rodu uczniami tutaj mieszkam.
........Prychnąłem z oburzeniem na słowa Laurissy, które ściągnęły na nią nieprzychylne spojrzenie. Oczywiście, nie mogliśmy jeszcze chwilę utrzymać niezmąconego spokoju, bo mała musiała być złośliwa.
........– Jeszcze czego – mruknąłem posępnie, patrząc na nią z ukosa. – Martw się raczej o siebie, bo nie będę zbierał cię z podłogi, jeśli potkniesz się na swojej sukience albo jeśli ktoś przypadkiem na niej stanie – odparłem, wysuwając rękę z uścisku.
........Złapałem ją w pewną, stabilną ramę pozy do walca i patrzyłem spod pół przymrużonych powiek na jej wyraz twarzy. Musieliśmy wyglądać dziwnie, ale o zakład idę, że nikt nie zauważył. Nigdy nie miałem ambicji, żeby wybijać się z tłumu i robić głupoty, żeby tylko wszyscy wiedzieli kim jestem - obejdę się bez tej całej "szkolnej - żałosnej - sławy". Jeden pewny, precyzyjny krok, kolejny, odpowiedź stóp dziewczyny. Jeśli coś robiłem - zawsze mi to wychodziło. I nie było to kwestią żadnego talentu, ale raczej uporu oraz chęci pokazania, że jestem lepszy od innych. Taniec do muzyki, której nie ma może wyglądać dziwnie, ale przecież nie tańczyliśmy, tylko trenowaliśmy dwa kroki. Zupełnie sztywno.
........– Mam nadzieję że ta sukienka porządnie się trzyma – powiedziawszy to puściłem jej oczko, wypuszczając z objęć i odsuwając się lekko. Nie chcielibyśmy przecież, żeby w samym środku tańca nagle spadła, czy coś w tym stylu. – Spokojnie, nawet jeśli nie, mam przy sobie różdżkę, wszystkim się zajmę – dodałem, utrzymując na twarzy wyraz pełnej powagi.
........Dobrze, że zaklęcia naprawdę świetnie mi wychodzą, pomyślałem, całkiem rozbawiony wizją rozgrywającą się przed oczami mojej wyobraźni.


Mam propozycję : ) Żeby nie było, że jakaś dziewczyna nie ma pary albo nie ma z kim pisać, ja chętnie na kilka wstępnych postów przejmę jakąś męską postać z drugoplanowych, jeśli będzie trzeba i jeśli ktoś będzie chciał :)
Kieruję te słowa do Sumiko, Kajsy, Naiive i Maru najbardziej (chociaż nie lubię Syriusza za bardzo jeśli mam szczerze pisać, a poza tym Ty z pewnością lepiej go opisujesz niż ja bym mogła).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maru
Gość






PostWysłany: Pią 17:56, 19 Cze 2015    Temat postu:



Ostatnio zmieniony przez Maru dnia Nie 15:48, 27 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Deny




Dołączył: 09 Maj 2015
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:49, 19 Cze 2015    Temat postu:

.....Wiedziałam, że moje słowa nie spodobają się chłopakowi, więc ani nie zaskoczyło, ani już na pewno nie przeraziło mnie jego prychnięcie. Z drugiej strony to co powiedział nie mogło przejść koło mnie bez żadnego odzewu. W chwili w której on łapał mnie w idealnej pozie, moja brew uniosła się nieco, nie w wyrazie zdziwienia, a swoistej wyższości. Oczywiście wszystko to rozgrywało się w przyjaznej, nieco żartobliwej atmosferze... podobno.
.....- Wyobraź sobie, że pewnie znajdzie się jakiś chętny do zbierania mnie z podłogi, jeśli dla mojego partnera to zbyt wiele. - Powiedziałam po chwili, nie spuszczając wzroku z jego oczu. Trzeba przyznać panu Ramsay'owi, że potrafił trzymać dziewczynę tak w ramionach, aby ta czuła się pewnie. Mimo tego nie zamierzałam słodzić mu kolejnym komplementem, poza tym czułam podświadomie, że ta menda doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nikt przy zdrowych zmysłach nie narzekałby na jego zdolności taneczne. Sama więc zamierzałam sobie nie odpuszczać, rzadko kiedy manifestuję swoją kobiecość, dziś jednak chciałabym pokazać, że bycie kapitanem naszej drużyny nie czyni ze mnie chłopczycy, chociaż i tak wątpię, aby ktoś miał mnie określić takim mianem.
.....Przekręciłam teatralnie oczami, prześlizgując dłonią z jego ramienia w dół, aby w końcu ta swobodnie zawisła przy moim boku, burząc tym samym ramę do walca. .....- Twoja różdżka nie będzie potrzebna, a o moją sukienkę się nie bój. - Tym razem to z moich ust wydobyło się prychnięcie, po czym odruchowo i bez żadnej potrzeby poprawiłam nieco włosy. Nie, żeby scena, która właśnie stanęła mi przed oczami miała mnie zawstydzić... no może trochę. Bądź, co bądź wolałam nie myśleć o takich ewentualnościach i w głowie powtórzyłam sobie dla własnego spokoju, że sukienka była szyta na miarę i na pewno przestanie okrywać moje ciało w chwili, w której sama się jej pozbędę. - Nadmienię jedynie, że sama jestem uzbrojona, więc się pilnuj, Ramsay.
.....Nie mogłam już nic dodać, może oprócz poważnego i pełnego napięcia spojrzenia. Zaraz jednak poczułam na plecach czyjąś dłoń i jak się okazało należała ona do Gemmy, z której ust zaraz padł miły komplement.
.....- Dziękuję, to samo mogę powiedzieć o tobie. - Odparłam grzecznie, po tym, jak już przeleciałam wzrokiem po jej sylwetce. Nie lubię pustych komplementów, ale ten był zasłużony, bo naprawdę ładnie się komponowali z Syriuszem. Niedługo jednak przy nas stali, więc mogłam po chwili ocenić to jak ubranie moje i Ian'a do siebie pasuje.
.....- Dobrze, że zdecydowałam się na czerń, co? Możemy nawet udawać, że nasze dopasowanie było starannie zaplanowane - Mruknęłam patrząc jeszcze na oddalające się sylwetki znajomych. Po nich postanowiłam rozejrzeć się dookoła, nieco bardziej dyskretnie. Możliwe, że patrząc po tłumie czułam się nieco spięta, jakby przerażała mnie myśl kogo mogę tam zobaczyć, a przy tym kto może zobaczyć mnie. Dlatego też odruchowo ponownie wsunęłam dłoń pod ramię Ian'a i czując na sobie jego spojrzenie odpowiedziałam tym samym.
.....- Chodźmy może do środka? - zaproponowałam, widząc jedynie kątem oka scenę rozgrywającą się przy Gemmie i jej towarzyszach. Sama chciałabym wiedzieć, gdzie znajduje się Aurora, powinna już tutaj być.
.....- Swoją drogą Gemma miała rację - ruszyłam z miejsca, siłą rzeczy zmuszając do tego samego swojego towarzysza. - Pasuje Ci taki strój, tata powiedziałby, że wyglądasz kompetentnie - oczywiście zniszczyłabym cały efekt, gdybym tych słów nie wypowiedziała sztywnym i przesadnie poważnym tonem. Faktycznie mój rodziciel nie rzucał miłymi komentarzami na lewo i prawo, ale akurat mam świadomość tego, że na moich przyjaciół zawsze patrzył przychylnie. To również dodawało mi otuchy, jeśli przez jakieś znajomości dojdzie do niego z kim przyszłam na bal, na pewno nie będzie potępiał tej decyzji. Prawdę mówiąc nie mam aspiracji, aby cokolwiek udowadniać swoim rodzicom, tylko, że miło jest czasem mieć świadomość tego, że są jeszcze takie sprawy i wybory w których mnie nie potępiają.



Ja również będę mogła wcielić się w jakąś z postaci pobocznych, żeby Cho sama się nie produkowała za trzech Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Deny dnia Pią 20:50, 19 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Choco
Administrator



Dołączył: 06 Maj 2015
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:38, 21 Cze 2015    Temat postu:

........Wyprostowałem się, opuszczając ręce wzdłuż ciała i patrząc na podchodzącą do nas parę. Robiło się coraz tłoczniej i chociaż do balu zostało jeszcze trochę czasu, to wolałbym mieć wszystkie wstępy i uprzejmości już za sobą. Kiwnąłem lekko głową, uśmiechając się zaledwie jednym kącikiem ust, przeniosłem spojrzenie na Syriusza, w oczach którego igrały tajemnicze iskierki. Nie odezwałem się do nich jednak, bo nawet nie zostawili mi na to czasu i dobrze, że Laurissa zrobiła to za mnie. Uprzejme kiwnięcie kłową musiało wystarczyć.
........Rozejrzałem się po zebranych, nigdzie nie widząc Aurory - to dziwne, bo pani prefekt nie powinna się spóźniać, kiedy ma tańczyć pierwsza. Poza tym korytarz wypełniony zimnym, zimowym światłem nie był oświetlony na tyle dobrze, żeby w tłumie rozpoznawać wszystkie twarze. Z niecierpliwością czekaliśmy, aż pojawi się dyrektor i inni goście. Doskonale teraz widziałem zdenerwowanie na twarzach przed chwilą jeszcze wyluzowanych, zadowolonych uczniów. Obawy i wątpliwości. Ale nawet pomimo tego stałem spokojnie, nie czując już wcześniejszego stresu. Chciałem położyć dłoń na nagim ramieniu partnerki, ale zanim zdążyłem to zrobić Rissa złapała mnie, w związku z czym opuszki moich palców jedynie lekko zahaczyły o jej skórę.
........– Masz rację, chyba możemy wejść. Nauczyciele powoli się zbierają, widzę nawet Slughorna. Jest w wyśmienitym nastroju – powiedziałem, oglądając z dawką obrzydzenia, jak wita się ze swoimi ulubionymi, faworyzowanymi uczniami. I nie miałem pojęcia, czy to nie ma związku z tym, że ja do nich nigdy nie należałem.
........Po chwili dopiero skupiłem się na tym, co mówi przyjaciółka i potwierdziłem jej komplement ciepłym, niewymuszonym uśmiechem. Naprawdę to był dobry układ, ten między nami. Naprawdę było to wygodne i mi na rękę, wiedziałem tylko, że Laurissa nie znosi półśrodków i że jakkolwiek potoczą się nasze losy, ten obecny układ obowiązuje tylko w szkole. Kiwnąłem głową, ruszając za nią naprzód.
........– Sama dobrze wiesz, że moja matka cię uwielbia. – Po tych słowach pomyślałem jeszcze, że oboje na tym dobrze wychodzimy. Ale to była tak paskudna myśl, że nie odważyłem się nic dodać na głos. – Poza tym ty też wyglądasz... Niecodziennie – powiedziałem zupełnie poważnie, nie zamierzając już nic dodawać. Nie lubiłem nigdy używać wielkich słów, bo brzmiały nienaturalnie. To był komplement, w który można było uwierzyć. Jedyny, jaki od dawna przecisnął mi się przez gardło.
........Otworzono powoli drzwi do wielkiej sali, która była specjalnie wystrojona na tą okazję. W miejscu, gdzie zazwyczaj przemawiał dyrektor stała ogromna choinka, której czubek ginął gdzieś w obłokach, okrągłe stoły rozstawione były tak, że została duża powierzchnia parkietu wolna. Słyszałem dokładnie westchnienia, które powodował ten widok. I musiałem przyznać, że zrobiło mi się też poniekąd ciepło na sercu. Zacisnąłem mocniej ramię, zadzierając głowę wysoko do góry i przyglądając się sklepieniu, z którego padał śnieg. Wszystko miało tą samą charakterystyczną, magiczną, zimną poświatę co w korytarzu. Nauczyciele odwalili kawał dobrej roboty.
........Na podeście stał już chór złożony z kilkunastu uczniów wraz z niezwykle niskim dyrygentem. Ich głosy uniosły się powoli ponad powierzchnię kamiennej posadzki i zatańczyły przez chwilę w powietrzu, otulając wszystkich niezwykłym brzmieniem. Z tyłu słyszałem polecenia wydawane przez opiekunów domów.
........– Ustawiać się! Prefekci, pary do rozpoczęcia tańca! Szybko!
........Ich głosy były poddenerwowane. Wszyscy chcieli, żeby wieczór wypadł dobrze i co najdziwniejsze, mi samemu też na tym zależało. Odwróciłem się przez ramię, w tłumie patrząc na jasną głowę Marcela z jakąś wysoką, młodą dziewczyną i Aishę, której ciemna twarz tylko mignęła mi przed oczami. To był niespotykany stan dziwnego upojenia radością, która miała mi towarzyszyć cały wieczór, że nawet nie przeszkadzały mi twarze osób, których szczerze nienawidziłem.
........Spojrzałem na przyjaciółkę, uważnie przypatrzyłem się jej twarzy, a później przeniosłem spojrzenie na chór, który stał na podwyższeniu. Muzyka rozlała się po sali. Bal się rozpoczął.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deny




Dołączył: 09 Maj 2015
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:15, 21 Cze 2015    Temat postu:

.......Na sali atmosfera była chyba jeszcze bardziej świąteczna, niż na korytarzach. Co prawda wystrój utrzymany był w tych samych kanonach, jednak robiło to większe wrażenie, kiedy jedna, ogromna sala od sufitu po sam dół upływała w dekoracjach. Sama wychowałam się w swoistym przepychu, ale nie oznaczało to, że jestem obojętna na otoczenie. Podobnie, jak i reszta uczniów, tak i ja rozglądałam się dookoła, czując pewną ulgę. Miło jest zauważyć, że mimo ostatnich wydarzeń nadal jesteśmy w stanie czerpać radość z podobnych wydarzeń. Chyba każdemu było to potrzebne, takie odcięcie się od problemów i przynajmniej udawanie, że wszystko jest po staremu i przed nikim nie stoją niewygodne wybory.
.......Z moich myśli wyrwał mnie głos Ian'a, który jednym zdaniem sprawił, że prawie się uśmiechnęłam. Miło było usłyszeć, że przynajmniej jego rodzina mnie lubi, z resztą zawsze czułam się w ich towarzystwie swobodnie, nawet jeśli znałam ich poglądy na życie i miałam tą świadomość, że głównie przez nich Ian zamierza zostać Śmierciożercą. W sumie... ciekawe jakby to wyglądało, gdyby jego rodzina była inna, może wtedy byłoby łatwiej, może nawet to on by mnie namawiał do tego, żebyśmy zrezygnowali z chorych i mrocznych ambicji, a ja bym się zgodziła. No cóż, nie ma co gdybać, to tylko dołuje mnie bardziej, a naprawdę chciałam spędzić ten wieczór miło.
.......- Uważaj, bo się zarumienię - mruknęłam w odpowiedzi na jego komplement. Oczywiście pozwoliłam sobie na pewną dozę sarkazmu, jedynie dla siebie zachowując prawdę, jaką był fakt, iż naprawdę miło mi się zrobiło. W końcu pan Ramsay nie rzucał komplementami na lewo i na prawo, a w moim kierunku, to już w ogóle się z tym ograniczał. Może ktoś inny byłby o to zły, może ja też powinnam, ale z drugiej strony nie znałam go od wczoraj, jeśli więc rywalizacja ma nas jakoś łączyć, nie będę narzekać, ważne, że jest jakaś silna więź, której mogę się trzymać.
.......Odruchowo spojrzałam po zebranych, podobnie jak mój partner. Miło było zobaczyć wszystkich tak wystrojonych, a przy tym niepewność wymalowana na niektórych twarzach kazała mi samej się uspokoić. Może nie do końca, bo w środku nieco się stresowałam, co zapewne było widoczne dla Ramsay'a, jednak dla innych już nie. Jakoś muszę z tym żyć, że mój przyjaciel widzi za wiele, kiedyś mogło mi to przeszkadzać, teraz jednak odwdzięczałam się tym samym.
.......Prefekci zaczęli się zbierać, ja nadal nie widziałam Aurory, ale to nie było najważniejsze. Przechyliłam nieco głowę wyłapując dziewczynę, która miała wraz z innymi wybrańcami zaczynać bal. Ubrana była naprawdę ślicznie, w dopasowaną szmaragdową suknię. Może nieco zbyt dopasowaną, bo patrząc na to, jak podkreśliła gorsetem talię mi samej zrobiło się ciasno i odruchowo przełknęłam ślinę. Poczułam, że Ramsay patrzy na mnie pytająco i kiwnęłam mu głową w odpowiednim kierunku chwilę przed tym, jak dziewczyna runęła na ziemię. No cóż, wszyscy byli tym zaskoczeni, więc nikt nie zdążył jej złapać.
.......Głosy nagle ucichły, niektórzy wydali z siebie głośne westchnięcia, nasza dwójka stała jednak spokojnie, patrząc, jak McGonagall podbiega do Gryfonki, a jej partner ją podnosi.
.......- Wszyscy proszę czekać! - zawołała głośno kobieta i wraz z dwójką wyszli z wielkiej sali, a za nimi pośpieszyła pielęgniarka.
.......- Nie zamierzam tracić przytomności, ale jeśli jakimś cudem stracę równowagę, to masz mnie złapać. - zagroziłam mu jedynie, odwracając się do niego przodem i może to był błąd. O ile wcześniejszy "wypadek" mnie nie poruszył, to teraz spięłam się nieco dostrzegając nad ramieniem swojego partnera parszywy wyraz twarzy Dravena. Koło niego stała jakaś dziewczyna, ale szczerze mówiąc nie dbałam o to z kim przyszedł, nie chciałam też pokazać, że jakkolwiek porusza mnie jego obecność, to też odwróciłam spojrzenie na Ian'a. Stojąc w takiej odległości wyraźniej czułam różnicę naszego wzrostu, ale póki czułam na sobie spojrzenie Rosier'a, nie zamierzałam oddalać się od Krukona, jak dziecinną zagrywką by to nie było... ważne, że działało.
.......- Wygląda na to, że musimy jeszcze poczekać z popisywaniem się na parkiecie - rzuciłam niby naturalnie, poprawiając kołnierzyk w jego koszuli. Chyba perspektywa tego, że nikogo nie zdziwi ten widok uspokajała mnie. Poza tym każda okazja by pokazać byłemu o ile lepiej mi się żyje bez niego była czymś przyjemnym. Wykorzystywanie do tych zagrywek Ian'a przychodziło bardzo naturalnie, może zbyt naturalnie, ale z drugiej strony tacy już byliśmy. Z Blaze'em sprawa wygląda podobnie, korzystam z mojej przyjaźni z Ramsayem zawsze, kiedy tylko mogę, nie czując się winną, on przecież robił to samo.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Deny dnia Nie 15:16, 21 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Naiive




Dołączył: 09 Maj 2015
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:28, 21 Cze 2015    Temat postu:

.......Siedząc w fotelu patrzyłam poniekąd z rozbawieniem jak zdenerwowane Ślizgonki z pośpiechem szykują się na bal. Miło było widzieć jak ścigają się z czasem, poprawiają fryzury, malują się i przeklinają pod nosem. Co rusz któraś narzekała na zbyt ciasne buty, zbyt mało czasu, a najczęściej na cały ten "cholerny" bal. Dlatego wolałam mieć wszystko wcześniej zaplanowane tak, że mogłam teraz grać w pięknej, bordowej kreacji wraz z czekającymi na swoje partnerki uczniami w pokoju wspólnym w eksplodującego durnia. Czas naglił, więc zapowiedziałam ostatnią rozgrywkę. Nie chcę aby Ryan musiał na mnie czekać, sama tego nienawidziłam.
.......Przed zejściem pod Wielką Salę pomogłam jeszcze znajomym dziewczynom się wyszykować. Nie zauważyłam nigdzie Ethana. Widok mojego brata w garniturze jest widokiem rzadkim, zwykle nie nosi oficjalnych ubrań, jeżeli nie musi. Ja natomiast czułam się świetnie w balowej sukni. Zdziwiło mnie to, jak szybko i sprawnie poszły mi przygotowania. Makijaż nie zajął mi wiele czasu, delikatnie podkreśliłam swoją urodę, a jedynym mocniejszym akcentem były usta, pomalowane szminką w czerwonym kolorze, zbliżonym do odcienia sukni. Idąc korytarzem można było zauważyć, jak ważnym wydarzeniem dla płci pięknej był bal. Wszystkie dziewczęta wyglądały olśniewająco, zapewne za sprawą godzin spędzonych przed lustrem. Panowie ubrani odświętnie prezentowali się równie dobrze.
.......Ryan czekał na mnie obok schodów. Na mój widok wydał zduszony okrzyk.
.......- Merlinie, Liv! Mówił ci ktoś kiedyś, że masz piękne oczy? - spytał.
.......- Wiele razy. - Uśmiechnęłam się do niego figlarnie. - Idziemy?
.......Wziął mnie pod rękę. Zaczęliśmy iść, a chłopak nadal nie spuszczał ze mnie wzroku, więc ja również się mu przyjrzałam, chcąc odwdzięczyć się za komplement.
.......- Ty też wyglądasz świetnie. - Spojrzeliśmy na siebie.
.......- Już, koniec z tą tandetą! - Fakt, to zabrzmiało dosyć sztucznie. Nigdy nie byłam dobra zarówno w wymyślaniu komplementów jak i ich przyjmowaniu.
.......Weszliśmy do pięknie wystrojonej Wielkiej Sali i zaczęliśmy się rozglądać. Ja obserwowałam wystrój, a Ryan obserwował dziewczyny. Zdawałam sobie sprawę, że jest kobieciarzem, ale nie przeszkadzało mi to. Niech nacieszy oczy, zresztą nie łączyła nas jakaś większa relacja niż zwykła przyjaźń. Wypadało się jednak przywitać, więc skupiłam się na wypatrywaniu znajomych twarzy w tłumie, jaki zebrał się na Sali. Pierwszymi osobami, jakie zauważyliśmy byli Gemma i Syriusz.
.......- Cześć, Gemmo! Fantastyczna sukienka. - Wymieniłyśmy uśmiechy, nasi partnerzy skinęli do siebie głowami i ruszyliśmy dalej.
.......Wśród uczniów zauważyłam Slughorna stojącego wraz z innymi opiekunami domów. Zaczęliśmy się przeciskać w tamtą stronę, przy okazji mijając Rissę i Iana. Niestety, musiałam przyznać, że wyglądała olśniewająco. Ian również prezentował się nienagannie, pomachałam do niego i pociągnęłam Ryana dalej. Profesor Slughorn i profesor Northman nerwowo wypatrywali swoich prefektów w tłumie, za chwilę mieliśmy rozpocząć bal.
.......- Jesteśmy!
.......- Och, świetnie. Zaczynałem się już o was martwić. - Miał na sobie idiotyczną, przymałą kamizelkę, na widok której wymieniliśmy z Willowem porozumiewawcze, rozbawione spojrzenia. - Muszę przyznać, panno Sullivan, że jest pani do złudzenia podobna do swojej matki. Zauważyłem to już wcześniej, ale dziś przebiła pani samą siebie.
.......- Dziękuję, panie profesorze. - Uśmiechnęłam się delikatnie.
.......- Ale, ale! Nie ma czasu na pogaduchy, prefekci proszę się ustawić! - przerwała profesor McGonagall, pchając nas do przodu jak kurczęta do klatki. - Gdzie jest panna Middleton?
.......Muzyka zaczęła grać, czarodzieje ucichli, a reporterzy podnieśli swoje aparaty. To był ten moment, w którym zaczynałam się stresować. Patrzy na mnie taka ilość osób, że nie chciałabym się przed nimi potknąć. Muszę wypaść nienagannie. Ryan ujął mnie delikatnie i zaczęliśmy tańczyć. Był zadziwiająco spokojny, wręcz emanował spokojem więc i ja się uspokoiłam. Nagle usłyszałam huk i odruchowo sprawdziłam, czy wciąż mam grunt pod nogami. Upewniwszy się, że to nie ja się wywróciłam, odetchnęłam z ulgą i rozejrzałam się po Sali. Ku wyjściu szły Gryfonka ze swoim partnerem i McGonagall. Prefekci stanęli w miejscu.
.......- Po cóż czekać, jeżeli można się bawić? - krzyknął profesor Slughorn.
.......Jego propozycja spotkała się z pomrukami aprobaty. Staliśmy na środku sali jak jakieś kołki, czekając na decyzję Dumbledore'a.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Naiive dnia Nie 15:48, 21 Cze 2015, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valeriane




Dołączył: 06 Maj 2015
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:12, 21 Cze 2015    Temat postu:

Tak mi się Deny zrobiło smutno jak wyszłaś! :< Że aż musiałam zrobić przerwę w nauce i napisać...

........Jeszcze pół godziny przed planowym rozpoczęciem balu zbiegałem ze schodów prowadzących do Sowiarni, przeskakując po kilka schodów naraz. Wszelkie przygotowania i inne tego typu błahostki schodziły na drugi plan. Musiałem dostarczyć ojcu informacje zawierające opis moich postępów z Haggis, ale najpierw sporo męczyłem się nad sposobem zapisania ich i zaszyfrowania w taki sposób, aby nie dostały się w niepowołane ręce i nie dotarły do niechcianych uszu. Lakoniczne, proste zdania opisu "przyjacielskich" relacji z dziewczyną mogłyby się wydawać ostatecznie tylko rozterkami jakiegoś zakochanego chłoptasia tracącego głowę dla wybranki. Napisałem, że udało mi się ją zaprosić na bal. Napisałem, że z czasem staniemy się sobie bliżsi. Krótki list kończył się zdaniem: "Jak już będzie u mojego boku, wszystko się ułoży".
........Ale nie napisałem jakim cudem ją zaprosiłem, bo nawet dla mnie było to dość dziwne.
........Z przyspieszonym oddechem, włosami spadającymi drażniąco na oczy i rozbieganym spojrzeniem wszedłem do Pokoju Wspólnego Slytherinu, gdzie niemal roiło się od dziewczyn wystrojonych w najróżniejsze i niekiedy szczególnie wymyślne suknie oraz facetów we frakach i odświętnych szatach czarodziejskich. Większość tych strojów kosztowała pewnie fortunę, ale tutaj nawet w czasie wojny każdy chciał pokazać jak wielki jest majątek rodziny i ile znaczą pieniądze. Ta dziecinna, szkolna zabawa przeradzała się w coś więcej - prawdziwą wystawę, w której sam zamierzałem wziąć udział. Pokaz pychy i wyższości. Przechodząc przez pokój, skinąłem lekko do drapieżnie wymalowanej Alexis w prostej, eleganckiej srebrnej sukni mieniącej się kolorami i refleksami, stojącej przy Rudolfie ubranym w garnitur. Jeśli plan miał się udać, a Haggis ma uwierzyć w moje czyste intencje, musieliśmy umówić się na udawane rozstanie. Alex bardzo łatwo na to przystała, ja też nie odczułem większej straty.
........W dormitorium nikogo już nie było. Święty spokój. Przebrałem się we frak, którego kołnierz obszyty był czarnym, gęstym futrem spływającym po ramionach i falującym lekko z każdym moim ruchem. Do włosów użyłem tym razem żelu, żeby nie poprawiać ich co kilka minut, ale też po to, żeby wyglądać bardziej elegancko. Miałem nikłe nadzieje, że Haggis nie zorientuje się o niczym i zakocha we mnie, a wtedy jej przejście na naszą stronę będzie tylko kwestią czasu - i to będzie świadczyć o moim wypełnieniu misji. Nie zastanawiałem się za bardzo, kto zabił jej rodziców, mimo że było mi to na rękę i ten ktoś ewidentnie mi pomógł. Nie ma to jak pocieszyciel.
........Kilkanaście minut później już stałem przy Wielkiej Sali, przez drzwi której wlewały się olśniewające, bardziej lub mniej, pary. Nie chciałem pchać się nigdzie w okolicę Pokoju Wspólnego Gryffindor'u, więc umówiliśmy się właśnie tutaj. Siłą woli powstrzymywałem się od machinalnego przeczesania włosów.
........Chyba tak objawia się u mnie zdenerwowanie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Valeriane dnia Nie 18:19, 21 Cze 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sumiko




Dołączył: 06 Maj 2015
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:07, 21 Cze 2015    Temat postu:

.....W dzień balu jak zwykle panowało zamieszanie, którego nie powstrzymałaby nawet cała armia prefektów i nauczycieli. Pokój Wspólny pękał w szwach od ilości wystrojonych, podekscytowanych uczniów - być może dlatego właśnie większość czasu spędziłam w dormitorium, by tam dopracować wszelkie szczegóły wyglądu. Rissa bardzo mi pomagała, bo znała się lepiej na makijażu i wyborze sukienki. Miała świetny gust, poza tym uczęszczała na bale odkąd tylko nauczyła się chodzić. Czasem o tym opowiadała, chociaż niezbyt często.
..... - Jasne, dowiesz się pierwsza. A wycisk przyda mu się swoją drogą - odpowiedziałam wesoło i skinęłam głową na dalsze słowa przyjaciółki. I gdy ta była już przy wyjściu, postanowiłam jeszcze się odezwać. - Wyglądasz pięknie. Ian będzie zachwycony. - uśmiechnęłam się ciepło i pomachałam jej, pozwalając opuścić nasz pokój. Stanęłam przed lustrem, układając jeszcze długie włosy, lekko zakręcone na końcach i przyglądając się sobie dość niepewnie i krytycznie zarazem. Miałam na sobie prostą, dopasowaną sukienkę w ulubionym, ciemnoniebieskim kolorze. Profesor Northman stwierdziła, że wybór był bardzo trafny, bo jako prefekt reprezentowałam nie tylko siebie, ale i cały dom Kruka. Sukienkę wybrała Rissa i musiałam w duchu raz jeszcze pochwalić gust przyjaciółki.
..... Miałam spotkać się w Pokoju Wspólnym z Ezrą, lecz na razie nie było go widać. Pomogłam kilku dziewczętom z piątej klasy w ostatnich przygotowaniach, poinstruowałam kilku podekscytowanych chłopców o odpowiednim zachowaniu na balu i czekałam dalej, teraz już nieco spięta. Co rusz spoglądałam na zegarek, czekając na Ezrę. Zszedł w pośpiechu, ubrany w garnitur i chyba w życiu jeszcze nie był tak spanikowany.
..... - To jakiś koszmar, nie mogłem znaleźć... - zaczął i zaraz urwał, przyglądając mi się z uwagą. - Wow, Middleton... Nie uważasz, że powinniśmy się umówić? - spytał szelmowsko, szczerząc się i podając mi ramię. Ujęłam go pod rękę, kręcąc głową w rozbawieniu.
- Nie, Ezra. Poza tym, jeśli się przez ciebie spóźnię, to załatwię ci u Laurissy trening życia.
..... Przekomarzaliśmy się resztę drogi, i zdążyliśmy dotrzeć na miejsce wprost na czas, niemal na ostatnią chwilę. Czułam na sobie poirytowane spojrzenie opiekunki naszego domu, lecz chwilowo nie zwracałam uwagi ani na nią, ani na resztę otoczenia. Wraz z Ezrą stanęliśmy koło innych prefektów i gdy pierwsze nuty spłynęły na parkiet, zaczęliśmy tańczyć. Pierwsza trema minęła i teraz czułam się świetnie na parkiecie. Gdzieś w tłumie wypatrzyłam Gemmę i Syriusza - uśmiechnęłam się promiennie do Gryfonki, chociaż nie byłam pewna, czy zwróciła na mnie uwagę. Postanowiłam, że gdy ten pierwszy, oficjalny taniec się skończy, koniecznie muszę ze wszystkimi pogadać.


(wybaczcie, że post tak późno ;-; I jakoś poradzę sobie z Ezrą ; ) )


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sumiko dnia Nie 19:08, 21 Cze 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maru
Gość






PostWysłany: Nie 20:53, 21 Cze 2015    Temat postu:



Ostatnio zmieniony przez Maru dnia Nie 15:49, 27 Wrz 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Deny




Dołączył: 09 Maj 2015
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:27, 21 Cze 2015    Temat postu:

Jej, Mary ;.; Przynajmniej wynikło z tego coś dobrego *^*

<center>Ryan Willow</center>


.......Trzeba przyznać, że Liv wyglądała olśniewająco i w duchu gratulowałem sam sobie, że to właśnie ją postanowiłem zaprosić na bal. Oczywiście ominę tutaj kwestie tego, że znalazło by się parę innych chętnych partnerek i zapewne dziewczyny z mojego domu mają mi za złe, że zdecydowałem się na pannę ze Slytherinu, ale nigdy nie ograniczałem się jedynie do domu Kruka i dziś dotarło do mnie, że taki styl życia jak najbardziej jest poprawny.
.......Ruszyliśmy na salę, po tym, jak już ją skomplementowałem, a po przywitaniu się z paroma uczniami mogliśmy w końcu dołączyć do innych prefektów. To również mi się podobało. Sam nigdy nie miałem ambicji na jakąś istotną funkcję w egzekwowaniu szkolnych zasad, nie mniej jednak rozpoczynanie szkolnego balu? To kolejna okazja na jakieś zaistnienie, a nie ukrywam, że lubię się wyróżniać.
.......Skinąłem jeszcze głową do Ezry i Aurory, w tłumie wypatrzyłem naszą panią kapitan, która nieszczęśliwie musiała wybrać się na bal z tym cholernym Ramsay'em, a potem już skupiłem się na swojej partnerce i odpowiednim ułożeniu dłoni na jej talii. To akurat do trudnych nie należało, bo Sullivan mogła pochwalić się nienaganną sylwetką.
.......- No i zaczynamy - zapowiedziałem cicho, chociaż i bez tego doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z sytuacji w jakiej się znajdujemy. Co prawda rozpoczęcie przeciągnęło się nieco przez drobny wypadek jakiejś Gryfonki, ale teraz nie było już na co czekać i dyrektor dał wyraźny znak - bal mógł się rozpocząć.
.......Nie chciał bym się chwalić, mówiąc, że jestem urodzonym tancerzem, nie mniej jednak nie miałem sobie nic do zarzucenia, szczególnie w takim towarzystwie. Pary poruszały się w takt muzyki, a wśród nich ja i Liv, podobni do drobnej figurki, jaką można zobaczyć w niektórych pozytywkach. Spodobało mi się to porównanie, nawet nie zauważyłem kiedy na parkiet zaczęły wchodzić inne pary, ale całkowicie mi to nie przeszkadzało. Prowadziłem swoją partnerkę pewnie, nie dając jej możliwości, aby zgubiła się w muzyce, z resztą wątpię, aby miało się to wydarzyć.
.......- Muszę ponownie Ciebie skomplementować - zacząłem, jakbym miał wydać jakiś przerażający osąd, nawet zmarszczyłem czoło, które zaraz jednak się rozpogodziło, pozwalając moim wargą na ułożenie się w delikatnym, bardzo odpowiednim, jak na taką okazję uśmiechu. - Cudownie tańczysz. - Weszliśmy w obrót, wykonany bezbłędnie. Miałem wówczas chwilę, aby spojrzeć po parach dookoła. Niektórzy uśmiechali się, inni byli śmiertelnie poważni, ja natomiast nie zamierzałem darować sobie tak ciekawej scenerii do rozmowy.
.......Sullivan była urodziwa, zabawna, intrygująca, a także seksowna. Wiedziałem, że niejeden z kolesi na tej sali będzie mi zazdrościł, a to tylko dopieszczało moje ego. Nie, żebym chciał jedynie wykorzystać dziewczynę, co to, to nie! Ceniłem jej towarzystwo, ale czy to grzech czerpać z niego jak najwięcej? Wątpię w to, przynajmniej z mojego punktu widzenia postępuję jak zwyczajny facet, a nie pierdoła, która od kilku miesięcy planowała zaprosić jakąś pannę i teraz potyka się o własne nogi na parkiecie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Choco
Administrator



Dołączył: 06 Maj 2015
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:38, 21 Cze 2015    Temat postu:

........Odwróciłem się we wskazaną stronę dokładnie w momencie, kiedy ciało dziewczyny wylądowało na zimnej, twardej posadce. Nie drgnąłem nawet, ale byłem przejęty tą sceną. Wyglądała na martwą. Była martwa? Zastygłem bez ruchu na kilka niedługich sekund, orientując się zdecydowanie na późno, że straciła przytomność. Bezwładne ciało zostało podniesione z ziemi i uświadomiłem sobie, że moje myśli pognały za daleko. Poczułem to charakterystyczne mrowienie, które kiedyś już wcześniej mi towarzyszyło. Wzdrygnąłem się, słysząc głos Laurissy. Kiwnąłem wolno głową, nie wyobrażając sobie, że to właśnie ona mogłaby być na miejscu tamtej dziewczyny w mojej wyobraźni.
........- Nie martw się, możesz na to liczyć - powiedziałem, ale moje słowa rozmyły się w przestrzeni i miałem pewność, że dziewczyna wcale ich nie usłyszała.
........Nie musiałem odwracać się przez ramię, żeby zrozumieć jej wyraz twarzy, bo przyjmowała go tylko w jednej okoliczności, którą już dobrze poznałem. Mimo wszystko obejrzałem się do tyłu, kiedy McGonagall ratowała uczennicę, która za mocno zapięła gorset. Pary kręciły się już po parkiecie, jedne mniej, inne bardziej zgrabnie, a ja patrzyłem na ostry profil Rosiera, który zarysował się na tle jasnej ściany przybranej w lodowe dekoracje, które nie były nawet zimne. Pasowały do niego, wiedziałem, że ma serce z lodu, które prawdopodobnie w ogóle nie pompuje krwi. Kiedyś myślałem, że chcę być bardziej jak on, bardziej bezwzględny, bardziej pewny siebie, ale kiedy zobaczyłem parę rzeczy, kiedy trochę zrozumiałem, wywnioskowałem ważną rzecz. Istnieją takie aspekty i cechy charakteru, które dzielą ludzi od zwierząt.
........Laurissa mogła udawać pewne rzeczy, od tych drobnych po te całkiem poważne. Przede wszystkim to, że nie stresowała się możliwością spadającej sukienki po moim głupim i niewinnym żarcie albo pierwszym tańcem zaliczało się do pierwszej kategorii. Reakcja, którą obecnie pokazywała całemu światu - zdecydowanie do drugiej. Mogłem udawać, że nie widzę tego, czego inni nie dostrzegają naprawdę, ale wiedziałem dobrze, jak wyglądają jej łzy - jak była mała ryczała bez przerwy. Wiedziałem też, jak przejawia się u niej strach. Zacisnąłem mocniej zęby, ukazały się moje kości policzkowe, spojrzenie, które już było skierowane w dół na jasne włosy ponad czołem było twarde. Może nawet bezlitosne.
........Nie chcę i nigdy nie miałem aspiracji, żeby być bohaterem. Na wojnie nikt prócz mojej rodziny i im podobnych też mnie nim nie uzna. A jednak czułem potrzebę, żeby nie zostawić tej sytuacji samej sobie.
........- A teraz patrz na mnie - powiedziałem, nie czekając na jej reakcję, podnosząc podbródek blondynki do góry. - Nie patrz tam - powiedziałem może zbyt surowo, widząc jak jej wzrok ślizga się za moimi plecami.
........Drugą dłoń położyłem jej na ramieniu. Muzyka rosła i malała, falowała w powietrzu. Bez pytania o zgodę postawiłem kilka kroków w przód, a później jeden w bok... Osunąłem dłoń na jej talię i w jednej chwili okazało się, że nie stoimy już naprzeciwko siebie w pełnej napięcia ciszy. Znaleźliśmy się na parkiecie pomiędzy innymi parami, które starały się nie mylić kroków lub ukrywać to, co je łączy lub też nie. Popchnąłem ją lekko, ale ciało dziewczyny wiedziało dobrze, co do niego należy. Mogła nie zdawać sobie z tego sprawy, że już tańczyliśmy, ale takie gesty były u niej silnie wyuczone. A ja wiedziałem co zrobić, żeby je obudzić.
........I nie czułem potrzeby mówienia, jak przykro mi z powodu tego, co się stało. Nie musiałem wcale mówić, że mamy się mimo wszystko dobrze bawić, bo to przeskakiwało między nami jak impulsy nerwowe, zupełnie bez słów. Nie wiedziałem, gdzie jest Blaze i naprawdę byłem na niego zły. Czasem nie wiedziałem, czy bardziej chcę go za wszystko przeprosić, sprawić, żeby wszystko było jak dawniej czy może porządnie mu przyjebać.
........W tłumie widziałem też Aurorę, Gemmę, wszystkich znajomych, którzy tańczyli i bawili się dobrze. Trochę im w tym momencie zazdrościłem, ale taniec z Laurissą należał do przyjemności tego dnia. Ta mała cholera znała swoje silne strony. Nie popatrzyłem już na Rosier'a.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Deny




Dołączył: 09 Maj 2015
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 0:25, 22 Cze 2015    Temat postu:

.......Nigdy nie zamierzałam robić z siebie większej ofiary, niż było to potrzebne, w zasadzie poczucie tego, że może inni mają mnie za silną zawsze przyjemnie łechtało moje ego. W zasadzie to tego chciałam, być w oczach innych niezależną dziewczyną, taką, której się zazdrości wszystkiego. To nie świadczy o mnie dobrze, mam tego pełną świadomość, jak i tego, że do idealnej naprawdę wiele mi brakuje. Świadomość własnych wad nie jest tutaj żadną przeszkodą. Mogłam więc udawać perfekcyjną, a wszelkie niedociągnięcia zachowywać dla siebie. Były jednak takie szczegóły, których nie dało się obejść. Był Blaze, który znał mnie od dziecka i zapewne nigdy nie zapomni tego, ile wie. Był sam Draven, który wykorzystał moją ufność, nie wiem, czy kiedykolwiek sobie to wybaczę. Nie szukając wielkich słów, sprawił, że czułam się jak zwykła, głupiutka istotka. Była Aurora, której ciepła potrzebowałam, zwyczajnie pragnęłam zagarnąć go jak najwięcej dla siebie. No i był też Ian, który był tutaj ciągle i miał świadomość wszystkiego, co staram się zatuszować. Teraz nie było inaczej. Choćby moja twarz nie ukazała żadnej zmiany, on i tak wiedział, że coś jest nie tak, jakby był w stanie dostrzec moją aurę.
.......Nieco zaskoczył mnie jego ton. Wiedział, jak mnie to wkurza, kiedy używa go w moim kierunku. Może była między nami różnica wieku, ale często bezczelnie o tym zapominałam. Oboje jednak mieliśmy równocześnie świadomość, że nie sposób przejść obojętnie obok Ramsay'a, kiedy jego głos tężeje.
.......Sam odwrócił moją twarz w swoim kierunku. Mierzyłam go wzrokiem, może nawet drapieżnym i nienawistnym w swej naturze. Powinien zignorować to co widział, dać mi spokój i nie przypominać o tym, że o mojej relacji z Draven'em wie całkiem sporo, żeby nie powiedzieć wszystko. Tak się skupiłam na tym, aby manifestować całkowicie niepotrzebnie, że widok Rosier'a mnie nie dotknął, że nim się obejrzałam byłam już na parkiecie, gdzie moje ciało instynktownie poddawało się prowadzeniu.
.......W końcu wypuściłam powietrze z płuc, a cała, dotychczas napięta skóra na mojej twarzy rozluźniła się, wpuszczając między nas powiew swobody.
.......- Gdyby nie to, że się przyjaźnimy, najpewniej bym ciebie nienawidziła. - zauważyłam swobodnie, niezbyt głośno, by tylko on usłyszał ten prawdziwy i może nazbyt szczery komentarz. Nie mniej jednak taka była prawda. Powinnam być teraz poirytowana faktem, że mój partner zobaczył więcej, niż bym chciała i to on zadbał o to, bym już się nie przejmowała. Powinnam... a jednak czułam wdzięczność, która przypominała mi o tym, jak przyjemnie jest tańczyć dla samej siebie, z osobą przy której czuję się pewnie. Nawet jeśli swoją troskę objawiał w tak surowy sposób, to wciąż była to troska, dająca mi pewność, że zależy mu na mnie. W tych czasach taka pewność była na wagę złota i bez dwóch zdań chciałam chronić to uczucie za wszelką cenę.
.......Już wcześniej w tłumie zobaczyłam Aurorę, która pięknie reprezentowała nasz dom. Wyglądała cudownie, a moje mięśnie rozluźniały się na myśl, że ona również będzie tutaj dla mnie. Dziś, tego wieczora nie chciałam myśleć o tym, co będzie potem. Każdy tego potrzebował, odcięcia się od problemów.
.......Zaskoczył mnie nieco widok Ryan'a i Sullivan. Nie to, żeby interesowało mnie z kim na bal wybiera się pałkarz z naszej drużyny, tylko, że wolałabym już, aby jego partnerką nie była akurat ślizgonka kręcąca się przy Blaze'ie. Jeśli mowa o blondynie to go już w ogóle nie widziałam i to też mnie dziwnie denerwowało. Sprowadziłabym to do uczucia, jakie towarzyszy komuś, kto układa puzzle i nie potrafi znaleźć odpowiedniego fragmentu.
.......- Alexis przyszła z kimś innym. - wymknęło mi się, kiedy napotkałam dziewczynę wśród par. To mi dodatkowo nie pasowało, ale nie chciałam wyjść na kogoś, kto ma manie na punkcie Hathoway'a. Z drugiej story tylko przy Ian'ie mówienie o nim nie było niczym dziwnym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maru
Gość






PostWysłany: Wto 12:59, 23 Cze 2015    Temat postu:



Ostatnio zmieniony przez Maru dnia Nie 15:50, 27 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Abigail




Dołączył: 08 Maj 2015
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:58, 23 Cze 2015    Temat postu:

.....Stałam przed lustrem tępo wpatrując się w swoje odbicie, ale jakby go nie widząc. Chciałam czuć smutek i żal. W końcu tak powinien czuć się człowiek po stracie wszystkich najbliższych mu osób. Chciałam czuć złość. Szczególnie na profesor McGonagall, bo to przez nią ta cała fałszywa maskarada. Miałam nadzieję, że pozwoli mi zostać w dormitorium i nie uczestniczyć w balu. Nauczycielka była jednak nieugięta w tej sprawie. Zresztą i tak patrzyła na mnie pobłażliwym wzrokiem przez ostatni czas, za co wcale nie byłam jej wdzięczna. Szukałam dla siebie jak najwięcej zajęć różnego typu, aby móc odciąć się od miliona myśli. Tylko w ten jeden wieczór chciałam sama zostać w łóżku. Na nic się jednak zdały moje prośby tym bardziej, że niepotrzebnie napatoczył się Hathoway i uczynnie zaproponował mi swoje towarzystwo. Opiekunka nie była zachwycona, ale chyba uznała, że to lepsze niżbym siedziała samotnie. I tak byłam pod jej czujnym wzrokiem od Tamtego Dnia, więc pewne było, że w trakcie balu będzie tak samo. Tym bardziej, że przez cały wieczór obok mnie będzie Ślizgon. Powinnam czuć tą cholerną złość. Nie czułam jednak nic.
.....Byłam chyba ostatnią osobą w całej wieży Gryffindoru. Ostatni raz spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i siła powstrzymałam się do nie rzucenia jakiegoś zaklęcia niszczącego. Nie widziałam siebie, ale moja matkę. Miałam na sobie jej sukienkę. Długą i czarną, z delikatnego materiału. W pasie obejmował mnie metalowy, srebrny pasek. Włosy rozpuściłam, pozwalając by delikatnymi falami opadały mi na ramiona. Nie chciałam nic więcej. Czułam obok jej obecność i w głowie pobrzmiewały mi słowa, który wypowiedziała wręczając mi strój.
.....-Miałam ją na sobie, kiedy poznałam najwspanialszego człowieka w swoim życiu. Mam nadzieję, że tobie też przyniesie to szczęście.
.....-Ale mamo...
.....-Ja go straciłam. Nie popełnij tego samego błędu co ja, kochanie.

.....Nie pozwoliłam spaść ani jednej łzie. Musiałam być silna. Dla niej.

.....Słyszałam stukot moich butów, kiedy wolnym krokiem szłam w kierunku Wielkiej Sali. Byłam jedną z ostatnich osób, które przybyły. W drzwiach minęłam się z McGonagall, która spojrzała na mnie przychylnym wzrokiem i wskazała środek sali. Było jasne, że jak wróci to sprawdzi, czy nie uciekłam. A miałam na to wielką ochotę.
.....Wchodząc do środka usłyszałam pierwsze dźwięki walca, który działał na mnie uspokajająco. Lubiłam muzykę klasyczną. Słyszałam w niej siłę i moc, której często szukałam wewnątrz siebie. Rozglądając się po sali nie zwracałam uwagi na paletę barw, jaką tworzyły stroje innych uczniów. Widziałam za to wspaniały wystój, pełen delikatnej bieli i twardych, kamiennych ścian zamku. Poczułam, że teraz to jedyne miejsce w którym powinnam być. Błagałam Merlina, żeby Hathoway spóźnił się, albo wcale nie pojawił. A walc mógłby trwać nieprzerwanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.hohogwart.fora.pl Strona Główna -> Bal Bożonarodzeniowy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin